sobota, 15 grudnia 2012

W sprawie zbyt białej miss Francji - przyczynek do krytyki polityki tożsamości

Francuskie organizacje walczące z dyskryminacją czarnoskórych zaprotestowały przeciwko zbyt białej skórze nowej miss Francji, niereprezentatywnej ponoć dla koloru skóry przeciętnej współczesnej Francuzki. Oczywista, śmieszna bzdura. Nie byłoby o czym pisać, gdyby nie fakt, że ten protest nie wydaje mi się przypadkowy.  Od lat mam od czasu do czasu do czynienia z osobami lub organizacjami walczącymi z dyskryminacją tej lub innej grupy i niemal za każdym razem mam wrażenie, że dyskryminacja wydaje im się zła tylko wtedy, gdy dotyczy ich samych.
Zdarzyło się kiedyś w Londynie, że pewien czarnoskóry działacz pochodzący z Jamajki chciał się umówić na randkę z moją znajomą i poprosił mnie o pomoc. Obiecałem żartobliwie, że pomogę pod warunkiem wszak, że on mi pomoże umówić się z porównywalnie piękną Jamajką. Trzeba było widzieć jego oburzenie - oburzenie niekłamane - dodajmy. Tony stwierdził stanowczo, że dziewczynom z Jamajki nie wolno się spotykać z białymi. Zgodził się, że to też rasizm i wcale mu to nie przeszkadzało. Oczywiście nie każdy i nie zawsze jest aż tak niemądry, ale mam wrażenie że współczesna moda na tzw. "tożsamościowe" podejście do rozwiązywania problemów społecznych, często prowadzi do takich skutków. W ramach tej mody politycznej organizacje walczące z wykluczeniem i dyskryminacją tak naprawdę nie tworzą ruchu antydyskryminacyjnego, ale dziwaczną sieć egoizmów. Podważa to sens i obniża skuteczność tej działalności, przez to choćby, że prowadzi do wykluczenia wielu ludzi, którzy popierają walkę z dyskryminacją, choć nie są białymi, heteresksualnymi mężczyznami. Dziwaków tego rodzaju nie przepędza się z organizacji, jednak traktowani są z nieufnością i mogą pełnić tylko pomocnicze role. Czyżby zawodowym w większości działaczom chodziło o to, żeby nigdy tego króliczka nie złapać?