czwartek, 26 stycznia 2012

Seksistowska czy nieseksistowska – reklama kłamie tak samo


Rzeczniczka praw obywatelskich wystąpiła do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji w sprawie dyskryminacyjnych i seksistowskich treści zawartych w reklamach telewizyjnych. Bardzo słusznie. Interwencja jest uzasadniona tym bardziej, że przynajmniej część seksistowskich reklam jest nie tylko politycznie niepoprawna, ale także prymitywna i wulgarna. Popieram w całości. 

Zastanawiam się jednak, kto wreszcie podejmie i potraktuje poważnie problem kłamstwa w reklamach - problem znacznie większy, nie tylko z etycznego i społecznego punktu widzenia. Reklamiarskie kłamstwa, którymi zalewają nas media, bywają również niebezpieczne dla zdrowia i życia. Szczególnie szkodliwe wydają się być reklamy lekarstw lub paralekarstw. O toksyczności pyralginy na przykład pisało się w Polsce wiele już w latach 80 XX wieku. W USA ten śmiertelnie niebezpieczny specyfik wycofano ze sprzedaży już w 1979 roku, a u nas jak gdyby nigdy nic jest reklamowany jako  środek przeciwbólowy o najszerszym zakresie działania. (polecam np. artykuł „Niebezpieczna pyralgina” http://www.era-zdrowia.pl/strefa-toksyczna/szkodliwe-leki/niebezpieczna-pyralgina.html). Czytane na zakończenie reklam ostrzeżenie nie ma przy tym znaczenia, gdyż brzmi tak samo w przypadku każdego leku lub paraleku, przez co nie jest przez nikogo traktowane poważnie.


Ideologia tzw. wolnego rynku, gigantyczne, zaangażowane w jej krzewienie pieniądze i totalność zjawiska sprawiają przy tym, że niemal nikt nie dostrzega problemu. Nikomu nie przeszkadza, że nasze mózgi są codziennie, wielokrotnie prane przez działających legalnie zawodowych kłamców. Nikomu nie przeszkadza nawet to, że głównymi ofiarami tych manipulacji są dzieci, tresowane na potulnych lub wręcz entuzjastycznych konsumentów sprzedawanych z wielkim zyskiem trucizn. 

Kłamstwo nie zawsze jest jednoznacznie złe. Jednak kłamstwo systematyczne, uprawiane zawodowo i dla zysku bez liczenia się z naszym zdrowiem i jakością życia, jest zawsze nietyczne i nie powinno być legalne. W końcu w wielu przypadkach możliwe jest produkowanie reklam uczciwych, a jeśli jakiś produkt nie ma żadnych zalet albo jest szkodliwy, to w ogóle nie powinien być dopuszczony do sprzedaży – nie tylko wtedy, gdy wytwarzany jest w Chinach.        



niedziela, 8 stycznia 2012

Rzeczpospolita charytatywna

Coraz bardziej mieszane uczucia budzą we mnie kolejne koncerty i zbiórki pieniędzy organizowane przez Jerzego Owsiaka i Telewizję Polską . Z jednej strony za zebrane pieniądze kupuje się sprzęt medyczny, i choć część tych urządzeń z winy dyrektorów szpitali nie jest potem w ogóle używana, to większość zapewne służy chorym dzieciom. Z drugiej jednak strony istnieją poważne powody, by sądzić, że Orkiestra Owsiaka o wiele bardziej szkodzi niż pomaga, umacniając model państwa rażącego niedbalstwa, które ze szkodą dla wszystkich wyzbywa się swoich kompetencji i przekazuje je komu się da – a najchętniej prywatnym przedsiębiorcom i organizacjom charytatywnym.

Co  z tego wynika dla ludzi chorych w naszym kraju? Służba zdrowia jest chronicznie niedofinansowana i nieudolnie zarządzana – nie dlatego jednak, że jesteśmy aż tak biedni, lecz dlatego, że taka panuje ideologia. Polska wydaje na ochronę zdrowia znacznie mniejszą część swojego PKB niż lwia część krajów OECD.  W ubiegłym roku było to 7,4 procenta, podczas gdy średnia w OECD zbliża się do 10 procent. Owsiak zresztą wprost nawołuje do prywatyzacji szpitali i dalszego ograniczania zaangażowania państwa w ochronę zdrowia. Zaczyna to wyglądać tak, jakby ta gigantyczna propagandowa impreza miała w ostatecznym rozrachunku służyć właścicielom prywatnych szpitali. (Nie twierdzę oczywiście, że Owsiak ma tak niecne zamiary – przypuszczam po prostu, że nie wie, co mówi).

Dziennikarze i wszelkiej maści celebryci zaangażowani w promocję WOŚP starają się stworzyć wrażenie, że jej dochody i zakupiony przez nią sprzęt mają decydujące znaczenie dla wyposażenia naszych szpitali. Tymczasem zbierane przez Orkiestrę kilkadziesiąt milionów złotych rocznie, to mniej więcej jedna tysiączna tego, co na ochronę zdrowia wydaje państwo. Jedna tysiączna!!! Gdyby rząd Polski zdecydował się podnieść wydatki na ochronę zdrowia tylko o 2 punkty procentowe, do wysokości średniej w OECD, to KAŻDEGO ROKU w systemie znalazłoby się więcej pieniędzy niż orkiestra Owsiaka zebrała przez całe 20 lat swojego istnienia!

Tymczasem jednak nie ma co liczyć na rząd w tej sprawie. W naszym modelu demokracji politycy wolą się pokazać w telewizji z Owsiakiem albo przynajmniej z czerwonym serduszkiem przylepionym do klapy, żeby każdy widział, jak bardzo się przejmują losem chorych dzieci. Tego efektu nie da się osiągnąć mądrymi decyzjami politycznymi. Trudno przecież, żeby premier urządzał coroczną fetę na własną cześć, wykrzykując przed kamerami, że okroił środki na Kościół lub administrację i przeznaczył je na ochronę zdrowia?     

W badaniach europejskich dotyczących jakości służby zdrowia Polska wypada tak jak w większości rankingów dotyczących bezpośrednio lub pośrednio polityki społecznej państwa – za nami jak zwykle jest tylko Rumunia, tak samo jak w badaniu dotyczącym zakresu biedy. Orkiestra Owsiaka nie zbiera pieniędzy na służbę zdrowia w Szwecji, Francji, Holandii ani w takich stosunkowo niezamożnych krajach, jak Czechy, Węgry czy Słowacja. Jakimś cudem jednak we wszystkich tych krajach środki przeznaczane na ochronę zdrowia i jakość usług medycznych są znacznie wyższe niż w Polsce. My mamy za to jedne z najwyższych wskaźników śmiertelności niemowląt i pacjentów onkologicznych – no i jeszcze gigantyczną, propagandową imprezę, w którą zaangażowane jest państwo i wielkie koncerny medialne – imprezę organizowaną z "trzecioświatowym" rozmachem, jakby od pieniędzy zebranych w tym dniu rzeczywiście zależał byt narodu.    

Państwo polskie nie troszczy się o nikogo, kto tej troski potrzebuje. Pod tym względem nie należymy po prostu do cywilizacji europejskiej, która wypracowała i z powodzeniem stosuje model państwa opiekuńczego, w ramach którego pomoc potrzebującym jest głównym celem i usprawiedliwieniem władzy państwowej.  W Polsce, zgodnie z nauką społeczną Jana Pawła II i wolnorynkową ideologią, rozwijany jest model państwa charytatywnego, które postępuje tak, jakby jego głównym zadaniem było produkowanie nędzy, bez której potężne organizacje charytatywne, kościelne i świeckie, nie miałyby racji istnienia i nie miałyby z czego żyć.

Dlatego, dokąd nie zbliżymy się cywilizacyjnie do krajów Zachodu, wciąż będziemy bombardowani prośbami o datki na operacje umierających dzieci, których to państwo nie wiadomo dlaczego nie finansuje, i będziemy wcześniej umierać na choroby skutecznie leczone w sąsiednich krajach. A na pocieszenie będzie nam grać Orkiestra – do końca świata i jeden dzień.