środa, 5 grudnia 2018

POLITYCZNY CYRK ROBERTA BIEDRONIA

List do sympatyków nowej inicjatywy politycznej 

Do inicjatywy politycznej Biedronia odnoszę się krytycznie; bez złych emocji, ale z przekonaniem, gdyż  – jak sądzę – kampania Biedronia wyrządza duże szkody bliskiej mi kulturze demokratycznej. To powód główny, z dziedziny wartości, ale są i konkretne powody polityczne. Nowa partia, jeśli faktycznie powstanie w 2019 roku, znacząco uszczupli szanse na odsunięcie od władzy autorytarnej formacji, która rządzi, grając na najniższych ludzkich instynktach, zwłaszcza na nienawiści.  Bez niej PiS nie doszedłby do władzy i nie mógłby przetrwać, z czego pisowcy zdają sobie sprawę i dlatego tę nienawiść  rozbudzają, kreując i konsekwentnie zohydzając wrogów politycznych: uchodźców, miejskie elity, Unię Europejską itd, itp. PiS czerpie z tradycji partii autorytarnych i faszystowskich sprzed stulecia. Nauczył się od nich, że nienawiść nie może istnieć bez wroga, a wrogość do niego trzeba nieustannie podtrzymywać. Bez znaczenia są dla nich skutki społeczne tej polityki nienawiści; liczy się tylko władza.
Tyle wstępu, uwag ogólnych, czas na konkrety. C.o zarzucam Biedroniowi i jego legendarnym doradcom? Dlaczego uważam, że jego kampania zagraża kulturze demokratycznej i nadziejom na obalenie pisowskiej "demokratury"?
Po pierwsze zarzucam im, że tworzą nowy ruch lub też partię polityczną nie wokół programu, ideałów i wartości, lecz wokół osoby – nie polityka w dodatku, którego poglądy dobrze znamy, a raczej celebryty politycznego, który buduje swój wizerunek i popularność wyłącznie metodami marketingu politycznego.
Biedroń odwiedza miasta i miasteczka, gdzie bierze udział w spektaklach organizowanych ma modłę religijnych lub biznesowych seansów motywacyjnych w amerykańskim stylu. Wkracza na salę „na muzyce”, krzyczy raczej niż mówi, a w przekazie koncentruje się na hasłach w rodzaju „zmienimy oblicze tej ziemi”. Robi wszystko, by wzbudzić emocje i wyłączyć zdolność do krytycznej refleksji; krzyczy, by wzbudzić entuzjazm i wykluczyć racjonalną debatę – jakby werbował agentów do sprzedaży bezpośredniej odkurzaczy, czy może raczej nowej edycji pisma świętego
Oczywiście nie on pierwszy walczy o władzę w ten sposób. Wzoruje się w dużej mierze na Palikocie, jednak cyrk, jaki prowadzi, idzie jak dotąd najdalej w stronę politycznego show – kulturze wrogiej polityczności rozumianej jako działalność mająca na celu możliwie racjonalne i etycznie wartościowe urządzanie świata.
Wato tę metodę nazwać po imieniu: to formuła wodzowska nowej odmiany. W XXI wieku wódz nie jest już żołnierzem - jest sprzedawcą samego siebie: marki Biedroń w tym przypadku. Lepszy sprzedawca niż żołnierz oczywiście, ale z demokracją nie ma to wiele wspólnego, nawet gdy kandydat jawi się jako uśmiechnięty przyjaciel każdego człowieka. Kult osoby upośledza bowiem podmiotowość społeczną, wyklucza racjonalny wybór i sprowadza życie polityczne do gry,  często brutalnej, o względy przywódcy. 
Oczywiście w Polsce wszystkie partie polityczne mają mniej lub bardziej wodzowski charakter, jednak żadna nie opiera się wyłącznie na osobistej popularności przywódcy; wszystkie odwołują się do takich lub innych wartości i koncepcji życia społecznego lub gospodarczego, a system prawdziwie demokratyczny polega właśnie na tym, że ludzie wybierają taki lub inny program polityczny, bo chcą żyć w świecie urządzonym według jednej lub drugiej koncepcji i recepty urządzania świata. Nie wybierają po prostu ukochanego przywódcy.
Nie bez znaczenia jest także osobowość kandydata na „ukochanego przywódcę”. Komentatorzy polityczni dostrzegają kuriozalną megalomanię Biedronia, jednak wielu – np. Barbara Labuda – nie uważa, by to był poważny problem. Nie zgadzam się w tej  sprawie z Barbarą Labudą. Problem jest bardzo poważny. Przywódca odurzony samym sobą nie może być dobrym politykiem. Nie tylko dlatego, że nie potrafi przestrzegać norm i wartości demokratycznych – również dlatego, ze jest niezdolny do prowadzenia racjonalnej debaty, a bez niej niemożliwe są dobre rozwiązania problemów, przed jakimi stają rządzący.
Nie wykluczam wprawdzie, że mania wielkości, w którą Robert Biedroń popadł nie tylko z własnej winy, ustąpi lub choćby złagodnieje. Jeśli tak się stanie, nasz bohater może się okazać dobrym kandydatem na szefa partii, najpierw jednak musi dorosnąć, co oznacza również zdolność do samokrytycyzmu i pewien dystans do samego sobie.
Są wreszcie względy czysto praktyczne, najczęściej podnoszone  przez krytyków Biedronia, więc być może nie ma potrzeby, by poświęcać im wiele miejsca. Jeśli partia Biedronia wystartuje osobno, z pewnością osłabi wyniki innych partii opozycyjnych, i może się przyczynić nie tylko do zwycięstwa, ale wręcz do uzyskania większości konstytucyjnej przez PiS. Nie byłoby to poważne zagrożenie, gdyby Biedroń miał szansę na bardzo dobry wynik - wielki sukces jest jednak bardzo mało prawdopodobny. Nowa formacja i jej przywódca mają zbyt duży  elektorat negatywny, częściowo niezawiniony, a częściowo … owszem, zarówno przez Biedronia, jak i jego doradców. Wyniki obecnie prowadzonych badań zdają się wskazywać, że partia Biedronia może być jedyną „lewicopodobną” formacją w parlamencie, jednak osłabi nie tylko SLD, ale i koalicję liberalną, co dzięki przyjętemu w Polsce systemowi przeliczania głosów na mandaty osłabi całą opozycję, o ile oczywiście partia Biedronia zamierza być w opozycji do PiS.      
Pyta mnie znajoma, na kogo w takim razie głosować. Myślę, że nie ma się co spieszyć się z tą decyzją. Jest jeszcze rok do wyborów i wiele się może wydarzyć. Jeśli np. powstanie sensowna koalicja SLD i Razem, zapewne będzie to oferta najciekawsza dla lewicy, i  programowo, i personalnie. Jeśli jednak koalicja nie powstanie lub badania pokażą, ze ma małą szansę na wejście do parlamentu, najlepsze może się okazać poparcie koalicji liberalnej, zwłaszcza gdyby Nowackiej udało się wynegocjować zgodę PO na kilka zmian zbliżających Polskę do państwa świeckiego, czego bym nie wykluczał. Polityczna polaryzacja, jak nastąpiła w Polsce za sprawą pisowskiej polityki nienawiści, może zmusić Platformę do wyraźniejszego  samookreślenia światopoglądowego.      

Po rozum do głowy może też pójść sam Biedroń z doradcami. Kto wie, czy jednak nie wejdą w porozumienie z SLD i Razem. Nie zdziwi mnie to tym bardziej, ze przecież tzw. struktury nowej partii będzie budował zasłużony  działacz SLD, zapewne przy pomocy innych zasłużonych działaczy, bo skąd by wziął chętnych. Poczekajmy zatem z decyzjami bez popadania w  defetyzm lub – tym bardziej – bezkrytyczny entuzjazm, w który to stan wprawiają nas zawodowi manipulatorzy zwani specjalistami od marketingu politycznego. Jeśli demokracja ma mieć sens i ma prowadzić do budowy lepszego świata, musi być sporem o wartości, interesy i możliwości, a nie „talent-showem” z występami uwodzicieli żądnej rozrywki gawiedzi. 
Gmach polskiego sejmu zbliżony jest kształtem do cyrku, wolałbym jednak, żeby cyrkiem był tylko z wyglądu.