List do sympatyków nowej inicjatywy politycznej
Do inicjatywy politycznej Biedronia odnoszę się
krytycznie; bez złych emocji, ale z przekonaniem, gdyż – jak sądzę – kampania Biedronia wyrządza duże
szkody bliskiej mi kulturze demokratycznej. To powód główny, z dziedziny wartości, ale są i konkretne powody polityczne. Nowa partia,
jeśli faktycznie powstanie w 2019 roku, znacząco uszczupli szanse na odsunięcie
od władzy autorytarnej formacji, która rządzi, grając na najniższych ludzkich
instynktach, zwłaszcza na nienawiści. Bez niej PiS nie doszedłby do władzy i nie
mógłby przetrwać, z czego pisowcy zdają sobie sprawę i dlatego tę nienawiść rozbudzają, kreując i konsekwentnie zohydzając wrogów politycznych:
uchodźców, miejskie elity, Unię Europejską itd, itp. PiS czerpie z tradycji partii
autorytarnych i faszystowskich sprzed stulecia. Nauczył się od nich, że
nienawiść nie może istnieć bez wroga, a wrogość do niego trzeba nieustannie
podtrzymywać. Bez znaczenia są dla nich skutki społeczne tej polityki
nienawiści; liczy się tylko władza.
Tyle wstępu, uwag ogólnych, czas na konkrety. C.o zarzucam Biedroniowi i jego legendarnym
doradcom? Dlaczego uważam, że jego kampania zagraża kulturze demokratycznej i
nadziejom na obalenie pisowskiej "demokratury"?
Po pierwsze zarzucam im, że tworzą nowy ruch lub też
partię polityczną nie wokół programu, ideałów i wartości, lecz wokół osoby –
nie polityka w dodatku, którego poglądy dobrze znamy, a raczej celebryty politycznego,
który buduje swój wizerunek i popularność wyłącznie metodami marketingu
politycznego.
Biedroń odwiedza miasta i miasteczka, gdzie bierze
udział w spektaklach organizowanych ma modłę religijnych lub biznesowych
seansów motywacyjnych w amerykańskim stylu. Wkracza na salę „na muzyce”,
krzyczy raczej niż mówi, a w przekazie koncentruje się na hasłach w rodzaju
„zmienimy oblicze tej ziemi”. Robi wszystko, by wzbudzić emocje i wyłączyć
zdolność do krytycznej refleksji; krzyczy, by wzbudzić entuzjazm i wykluczyć
racjonalną debatę – jakby werbował agentów do sprzedaży bezpośredniej odkurzaczy, czy może raczej nowej edycji pisma świętego
Oczywiście nie on pierwszy walczy o władzę w ten
sposób. Wzoruje się w dużej mierze na Palikocie, jednak cyrk, jaki prowadzi,
idzie jak dotąd najdalej w stronę politycznego show – kulturze wrogiej
polityczności rozumianej jako działalność mająca na celu możliwie racjonalne i
etycznie wartościowe urządzanie świata.
Wato tę metodę nazwać po imieniu: to formuła wodzowska nowej odmiany. W XXI wieku wódz nie jest już żołnierzem - jest sprzedawcą samego siebie: marki Biedroń w tym przypadku. Lepszy sprzedawca niż żołnierz oczywiście, ale z demokracją nie ma to wiele wspólnego, nawet gdy kandydat jawi się jako uśmiechnięty przyjaciel każdego człowieka. Kult osoby upośledza bowiem podmiotowość
społeczną, wyklucza racjonalny wybór i sprowadza życie polityczne
do gry, często brutalnej, o względy
przywódcy.
Oczywiście w Polsce wszystkie partie polityczne mają
mniej lub bardziej wodzowski charakter, jednak żadna nie opiera się wyłącznie
na osobistej popularności przywódcy; wszystkie odwołują się do takich lub
innych wartości i koncepcji życia społecznego lub gospodarczego, a system
prawdziwie demokratyczny polega właśnie na tym, że ludzie wybierają taki lub
inny program polityczny, bo chcą żyć w świecie urządzonym według jednej lub
drugiej koncepcji i recepty urządzania świata. Nie wybierają po prostu ukochanego przywódcy.
Nie bez znaczenia jest także osobowość kandydata na „ukochanego
przywódcę”. Komentatorzy polityczni dostrzegają kuriozalną megalomanię
Biedronia, jednak wielu – np. Barbara Labuda – nie uważa, by to był poważny problem.
Nie zgadzam się w tej sprawie z Barbarą
Labudą. Problem jest bardzo poważny. Przywódca odurzony samym sobą nie może być
dobrym politykiem. Nie tylko dlatego, że nie potrafi przestrzegać norm i
wartości demokratycznych – również dlatego, ze jest niezdolny do prowadzenia racjonalnej
debaty, a bez niej niemożliwe są dobre rozwiązania problemów, przed jakimi stają
rządzący.
Nie wykluczam wprawdzie, że mania wielkości, w którą Robert
Biedroń popadł nie tylko z własnej winy, ustąpi lub choćby złagodnieje. Jeśli
tak się stanie, nasz bohater może się okazać dobrym kandydatem na szefa partii,
najpierw jednak musi dorosnąć, co oznacza również zdolność do samokrytycyzmu i pewien
dystans do samego sobie.
Są wreszcie względy czysto praktyczne, najczęściej
podnoszone przez krytyków Biedronia,
więc być może nie ma potrzeby, by poświęcać im wiele miejsca. Jeśli partia
Biedronia wystartuje osobno, z pewnością osłabi wyniki innych partii
opozycyjnych, i może się przyczynić nie tylko do zwycięstwa, ale wręcz do
uzyskania większości konstytucyjnej przez PiS. Nie byłoby to poważne
zagrożenie, gdyby Biedroń miał szansę na bardzo dobry wynik - wielki sukces
jest jednak bardzo mało prawdopodobny. Nowa formacja i jej przywódca mają zbyt
duży elektorat negatywny, częściowo niezawiniony,
a częściowo … owszem, zarówno przez Biedronia, jak i jego doradców. Wyniki
obecnie prowadzonych badań zdają się wskazywać, że partia Biedronia może być
jedyną „lewicopodobną” formacją w parlamencie, jednak osłabi nie tylko SLD, ale
i koalicję liberalną, co dzięki przyjętemu w Polsce systemowi przeliczania
głosów na mandaty osłabi całą opozycję, o ile oczywiście partia Biedronia
zamierza być w opozycji do PiS.
Pyta mnie znajoma, na kogo w takim razie głosować. Myślę,
że nie ma się co spieszyć się z tą decyzją. Jest jeszcze rok do wyborów i wiele
się może wydarzyć. Jeśli np. powstanie sensowna koalicja SLD i Razem, zapewne
będzie to oferta najciekawsza dla lewicy, i
programowo, i personalnie. Jeśli jednak koalicja nie powstanie lub
badania pokażą, ze ma małą szansę na wejście do parlamentu, najlepsze może się
okazać poparcie koalicji liberalnej, zwłaszcza gdyby Nowackiej udało się
wynegocjować zgodę PO na kilka zmian zbliżających Polskę do państwa świeckiego,
czego bym nie wykluczał. Polityczna polaryzacja, jak nastąpiła w Polsce za
sprawą pisowskiej polityki nienawiści, może zmusić Platformę do
wyraźniejszego samookreślenia
światopoglądowego.
Po rozum do głowy może też pójść sam Biedroń z
doradcami. Kto wie, czy jednak nie wejdą w porozumienie z SLD i Razem. Nie
zdziwi mnie to tym bardziej, ze przecież tzw. struktury nowej partii będzie
budował zasłużony działacz SLD, zapewne
przy pomocy innych zasłużonych działaczy, bo skąd by wziął chętnych. Poczekajmy
zatem z decyzjami bez popadania w defetyzm
lub – tym bardziej – bezkrytyczny entuzjazm, w który to stan wprawiają nas
zawodowi manipulatorzy zwani specjalistami od marketingu politycznego. Jeśli
demokracja ma mieć sens i ma prowadzić do budowy lepszego świata, musi być
sporem o wartości, interesy i możliwości, a nie „talent-showem” z występami uwodzicieli żądnej rozrywki gawiedzi.
Gmach polskiego sejmu zbliżony jest kształtem do
cyrku, wolałbym jednak, żeby cyrkiem był tylko z wyglądu.