wtorek, 27 grudnia 2011

Kartka świąteczno-noworoczna. Życzenia z treścią!


Zaczynam pisać bloga drugiego dnia świąt i pod tych świąt wrażeniem. Wrażenie to jednak szczególne. Otóż, gdy w ciągu ostatnich kilku dni zaglądałem na swój profil na „fejsbuku”, moją uwagę zwróciła większa niż zwykle aktywność moich realnych i wirtualnych znajomych – w większości ateistów różnych formacji. Nie muszę chyba dodawać, że lwia część wprowadzonych przez nich (i przez nie) linków i wpisów dotyczyła Kościoła i religii. Sam również wdałem się w skądinąd ciekawą dyskusję – rzecz jasna o religii, a konkretniej o tym, jak bardzo niebezpieczna dla świata jest obietnica wiecznego życia po śmierci. I choć w dyskusji tej broniłem tezy, że w naszym kręgu kulturowym, w wyniku postępującej sekularyzacji, mitologia chrześcijańska jest już mniej szkodliwa niż inne fałszywe systemy przekonań, to jednak wszystko jak zwykle obracało się wokół religii i jej zgubnych skutków .    
A przecież uważamy się za ateistów, czyli ludzi, którzy żyją „bez boga” – takie bowiem jest oryginalne znaczenie greckiego słowa „atheos”. Tymczasem mam wrażenie, że my – ateiści – bez boga, a przynajmniej bez myślenia i mówienia o bogu żyć nie możemy. Zaprzątają nas te kwestie bardziej nawet niż ludzi wierzących. Pierwszego dnia świąt uczestniczyłem w obiedzie rodzinnym w towarzystwie samych – poza mną – katolików i nieco szemranych chrześcijan o zachwianej tożsamości wyznaniowej, deklarujących jednak wiarę w boga. I cóż się okazało? Oto w trakcie wielogodzinnej biesiady wątek religijny pojawił się tylko raz – na krótko – i to z mojej inicjatywy. Pytam zatem: kto tu jest ateistą? Kto naprawdę żyje „bez boga”. Pytanie to ma oczywiście trochę retoryczny charakter – ale tylko trochę. Czy naprawdę – mówiąc całkiem serio – kwestie religijne nie zaprzątają nas za bardzo? Czy nie zamykają nam oczu na setki innych, równie ważnych problemów. Obawiam się, że często tak właśnie się dzieje. Nie chcę przez to powiedzieć, że powinniśmy być wobec religii mniej krytyczni lub bardziej kompromisowi. Krytyka może być surowa, jeśli jest sensowna. Chcę jednak powiedzieć, i tego świątecznie i noworocznie życzę wszystkim, którzy uważają się za ateistów, że nasze zainteresowanie religią i nasza nieobojętność na szkody, jakie religia wyrządza, nie powinno nabierać cech obsesji. Religia – powtórzmy – to tylko jeden z wielu problemów naszych czasów, a w dzisiejszej Europie wydaje się wręcz mniej groźna niż na przykład wiara w cudowną moc wolnego rynku, w autorytarnych – prawicowych i lewicowych przywódców politycznych lub w bogactwo jako miarę i warunek sensownego, etycznego i szczęśliwego życia.
Życzę nam zatem większej otwartości: żeby nasz ateizm wyrażał się w wolnym od wpływów religii myśleniu o wszystkim, co myślenia warte, żeby nasze postępowanie i nasze postawy były wolne od zakorzenionych w religijnej tradycji przesądów, uprzedzeń i idiosynkrazji – żeby w naszym życiu naprawdę było mniej boga, a już najmniej tzw. boga Starego Testamentu.        
Nie ma chyba zwyczaju dyskutowania z życzeniami świątecznymi, jeśli jednak ktoś – ateista lub nie-ateista – ma na dyskusję ochotę, to zapraszam. Po to między innymi napisałem życzenia z treścią.  

17 komentarzy:

  1. Cieszę się, że założyłeś blog Andrzeju. Ja byłem owym rozmówcą, zatem odniosę się dalej do naszej rozmowy. Jako świeży prezes PSR również uważam, iż należy myśleć nie tylko o irracjonalizmie religii, ale też o dogmotyzmie liberałów, socjalistów, ekologów i feministek (tudzież antyliberałów, antyekologów, antyfeministów etc). Chciałbym, aby PSR, na które mam obecnie pewien wpływ, zajęło poważny głos w dyskusji o racjonalnej ochronie środowiska (bez kultu autostrad, ale też bez mistyki diet i świadomej trawy), o prawach kobiet (ale bez "kobiecej matematyki dyskryminowanej przez męską matematykę, choć zgodziłbym się z tym zjawiskiem na gruncie historii). Jeśli chodzi o wierzących, to największą siłą wiary jest walka z wątpliwościami. O religii nie rozmawia się przy osobach mogących nadać zbyt wielkie znaczenie "zgubnym" wątpliwościom. Szczególnie mocno to dotyczny zgubnego dogmatu życia po śmierci, główniej siły napędowej chrześcijaństwa, dominującej światowej religii, dla której obecnie się już za bardzo nie zabija, ale wciąż traci się czas, indoktrynuje dzieci, blokuje postęp z przyczyn irracjonalnych, czyni się łono kobiety własnością ołtarza... Tego nie robią ludzie z toporami, ale grzeczna, nie rozmawiająca o religii przy wigilijnym stole większosć "milczących".

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się Andrzeju, że poruszyłeś tę kwestię. Miałem okazje wymiany zdań z paroma ateistami na "fejsbuku", w trakcie której twierdziłem, że ateiści są zbyt monotematyczni i tak są postrzegani - niestety. Jak słusznie zauważają niektórzy, jakość polskich ateistów jest taka sama jak jakość polskich katolików - są nudni, mdli i radykalni. Mi odpowiada bardzo ateizm proponowany przez A. Comte-Sponville - bardzo zrównoważony i liberalny. Każdy z nas wychował się, jakby nie było, w kulturze katolickiej i bez względu na to czy jest katolikiem czy ateistą będzie przesiąknięty właśnie katolicyzmem, będzie przyzwyczajony do obrzędów i zwyczajów. Od tego nie da się uciec - jesteśmy mniej lub bardziej katolickimi ateistami. Zasmuciło mnie więc to, że wielu ateistów, teraz w okresie świątecznym (choć wydawali się rozsądni i dojrzali) głosiło hasła w stylu: "nie wysyłaj mi życzeń bożonarodzeniowych", "nie obchodzę świąt" lub bardziej personalnie "taki z ciebie ateista a święta obchodzisz - hipokryta". Święta już dawno stały się zwyczajem a nie obrzędem religijnym, są zjawiskiem świeckim a nie religijnym. Nie rozumiem, jak ktoś kto przez 30 lat wychowywał swoje dzieci obchodząc z nimi święta teraz może takie hasła głosić. Znów zamienia skrajność w inną skrajność?
    Pomimo iż staram się mieć zrównoważony obraz świata i w sposób sceptyczny i racjonalny poznawać zachodzące w nim mechanizmy oraz procesy, chcę zaznaczyć, że jako prezes Stowarzyszenia Ateistycznego nie dopuszczam możliwości obradowania przy jednym stole z antyfeministami i komunistami popierającymi Łukaszenkę czy Stalina. Będę się starał zwalczać wszelkie tego typu patologiczne zjawiska - tu nie chodzi o poglądy, tu chodzi o dyskryminację (czasami bardzo agresywną video FEMEN w Mińsku) oraz o tolerancje, a na niej przecież najbardziej nam zależy.

    OdpowiedzUsuń
  3. a ja w wigilie tez siedzialam przy stole z samymi ateistami i tez sama poruszylam pieciominutowy temat: siedzimy tu wszyscy ateisci obchodzac katolickie swieta (przy okazji rowniez palilam chanukije)
    i wlasciwie to niczego ciekawego nie uslyszalam
    a obzerac sie lubie i prezenty dostawac tez

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. A mnie serce pikało radośnie, kiedy czytałam przedświąteczne wyznanie Jerzego Sawki (GW): "Osobiście zrywam ze świąteczną tradycją". Popieram! Trzymam kciuki za twórcze podejście do czasu wolnego w końcówce grudnia, a nie za tradycję, czyli naśladowanie zachowań przodków wypracowanych na miarę ich potrzeb i możliwości.

    OdpowiedzUsuń
  6. Do MD
    Gratuluję, zwlaszzcza że "ci serce pikało radośnie". Jak przyjemnie! Sam od tradycji i religii raczej się uwalniam niż z nią zrywam. Zaczęło się to chyba wiele lat tamu, jeszcze w głębokim komunizmie, gdy moja mlodsza siotsra poproszona o zapiewanie kolendy zaśpiewała rosyjską piosenke "pust wsiegda budziet sonce, pust wsiegda budziet niebo..." Rodzice usmiali sie serdecznie, choc deklarowali się jako katolicy. Czego to potem z przyjaciolmi nie śpiewaliśy w wigilijne wieczory!!! Uwalnialem się, a może nawet już uwolniłem, na ogół na wesoło. Polecam, choc oczywiscie każdu się uwalnia po swojemu. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Do Jacka,

    Nie pierwszy raz przekonujemy się że podobnie te sprawy widzimy, choc planuję wpis, który - jak sądzę - ujawni pewne różnice. Moi "milczacy" przy swiatecznym stole, tematu religii nie poruszaja nie z grzecznosci, tylko dlatego, ze ich to niewiele obchodzi. Kupuja nawet moje ksiazki i smieja sie z czasem dosc niewybrednych żartów. Nie twierdze wcale, ze to sa sa jakies humanistyczne idealy - tyle tylko ze nie zaprząają sobie glowy rozterkami duchowymi, nawet w kosciele.

    OdpowiedzUsuń
  8. Do Marcina,

    Mój ateizm z kolei, jesli sięgać po porówania ze znamymi autorami, jest chyba najbliższy Betrandowi Russelowi - najbardziej z zudownego eseju pt."Outline of intellectual rubbish". (musze go przetlumaczyc, bo istniejace tlumaczenie na polski pt. Teoria bzdury jest stanowczo za ciężkie)
    Z drugiej strony, gdy dowiaduje sie lub pomysle o inspirowanych religijnie naruszeniach praw czlowieka - kobiet np. ale i nie tylko, bywam bardzo gniewny. Jednak nie w takich sprwach jak jakies swieta czy inne przejawy troche dziecinnych, zabawowych potrzeb i sklonnosci.

    OdpowiedzUsuń
  9. I jeszcze do Autora bloga. Napisał on: "żeby w naszym życiu naprawdę było mniej boga, a już najmniej tzw. boga Starego Testamentu."
    Rozumiem, o co tu chodzi, ale... z Bogiem Starego Testamentu, jeśli się nie jest znawcą judaizmu, trzeba ostrożnie. Pamiętam, jak kiedyś prof.Obirek wyraził się podobnie negatywnie o tym Bogu w "Lekcji religii". Jakiś tydzień później, w kolejnej "Lekcji" powiedział, że jego żona (znająca lepiej od niego judaizm, zresztą chyba ateistka) słuchała tej audycji i mocno skrytykowała go za powielanie chrześcijańskiego stereotypu Boga ST. Uświadomiła mu, że jego wiedza na temat Boga ST wynika z podstawowego założenia teologii chrześcijańskiej o wyższości NT nad ST. Ten ostatni ma pełnić wobec NT rolę służebną, być zapowiedzią nadejścia Chrystusa (psychologicznie biorąc, to gra w "moje lepsze"). Żydzi mają zupełnie inny obraz Boga niż chrześcijanie, choć czerpią go z tej samej Biblii.
    Gdyby Bóg ST był taki straszny, jak go chrześcijanie malują, to czy możliwa byłaby taka sytuacja: gdy mała Hannah Arendt poszła do szkoły podstawowej jej dziadek postanowił, że będzie się uczyła żydowskiej religii. Kilka razy w tygodniu jego przyjaciel, Hermann Vogelstein, znany liberalny rabin i intelektualista niemiecki, czytał dziewczynce i komentował fragmenty Biblii. Pewnego dnia Hananh oświadczyła: "Nie wierzę już w Boga". Rabin, wyznawca Boga ST, odpowiedział jej: "A któż tego od ciebie wymaga?" (z książki "Śladami Hannah Arendt").
    Przepraszam za usunięcie pierwszego wpisu - trudności techniczne. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. To już druga odpowiedź - pierwsza, dluższa, zniknela niestety. Też mam problemy techniczne.

    Nie trzeba być chrześcijaninem, zeby go tak malować. Czynią to wszyscy, którzy krytykują religię m.in. z pozycji moralnych i społecznych. Religie chcą wpływać na zachowanie milionów ludzi, dlatego ich przekaz musi być czytelny dla wszystkich, a nie tylko dla faktycznych czy rzekomych specjalistów, a zwykle obrońców, którzy usiłują dostoswać ich przekaz do czasów, w jakich żyją. Bóg Starego Testamnetu jawi sie wspolczesnym jak patologiczny, mściwy okrutnik. Fragmentów, które taką ocenę uzasadniają jest w ST bez liku. Są tez badania spychologiczne, ktore pokazuja, ze ten przekaz obniża standardy moralne ludzi, jesli tylko wiedzą, że tekst pochodzi z Biblii. (polecam mok tekscik na stronie TH, pt. Strzeżcie się Biblii). Wynika to oczywiscie z faktu, ze tzw. pismo święte jest produktem czasów, w których panował taki mniej wiecej system wartosci. Na tym w duzej mierze polega problem z religiami. Są one nośnikami niekiedy wręcz przedhistorycznych obyczajów i "wartości", które są "święte", wiec nie otwarte na zmianę. Ja nie potępiam autorow tych ksiag sprzed kilku tysiecy lat - byli tacy, jak ich czasy. Jednak obrona autorytetu tych ksiąg dzisiaj jest nie do przyjęcia. Proszę wpisać w google coś w rodzaju "cruelty in the Bible", a sama sie Pani przekona. Nie wiem, czy Pani wie, że wielu ludzi kościoła wzywało Watykan do usnięcia wielu fragmentów, w ktorych przemoc i okrucieństwo,są tak rażące, że np. w Nieczech grupa katolickich rodziców probowała sądownie zakazać udostęponiania Blibii dzieciom.

    Taką przyjmuję perspektywę, jako psycholog i humanista, ale żona Obirka np. lub ktokolwiek inny moze patrzeć na Biblie jako zabytek lub księgę ezoteryczną, i dopatrywać się w niej dowolnych treści. Tym bardziej zresztą, że jest tam masa sprzeczności, więć niemal każdy znajdzie coś dla siebie. Polecam artykuły, książki i filmy na naszej stronie internetowej.

    OdpowiedzUsuń
  11. Moim zdaniem, w każdej krytyce, należy unikać protekcjonalizmu, który może być obecny tak w krytyce słusznej jak niesłusznej. Jasne, że można krytykować judaizm, buddyzm i hinduizm, ale ze świadomością własnych religijno-kulturowych uwarunkowań.
    A w końcu nie dyskutują ze sobą abstrakcyjne kultury, ale konkretni ludzie. Jeśli idzie o mnie, szczególnie sobie cenię krytyki lokalne, kiedy katolicy krytykują katolicyzm, a żydzi judaizm itd. Po pierwsze z powodu kompetencji (nikt nie jest omnibusem), po drugie z powodu rzadko spotykanej postawy samokrytycyzmu.
    Humanistyczny i psychologiczny punkt widzenia osoby wychowanej w kulturze polskiego katolicyzmu mimo wielu podobieństw różni się od spojrzenia kogoś pochodzącego z zupełnie innego kręgu religijno-kulturowego. I to zasygnalizowałam.
    Z resztą właściwie się zgadzam. Biblii jako podręcznika współczesnej etyki czy lektury dla najmłodszych bronić nie zamierzam. Choć chciałabym spotkać w szkole takiego nauczyciela jak rabin Vogelstein, który czytał Biblię i nie był autorytarny. Dlatego zamiast: Strzeżcie się Biblii, powiedziałabym: strzeżcie się autorytarnych nauczycieli zakazujących samodzielnego myślenia. Z ostatnich badań polskiej szkoły wynika, że od dzieci wymaga się, żeby odpowiadały na pytania, tak jak sobie życzy nauczyciel, a ponad połowa dzieci uważa, że posiadanie innych poglądów niż ma nauczyciel jest karane.
    Zjadanie wpisów jest irytujące, chyba trzeba robić kopie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Droga MD. Zwróciłaś może uwagę, że swojego bloga zacząłem od krytyki siebie samego i innych ateistów – nie miażdżącej pewnie, ale jednak.

    Pełna zgoda co do autorytarnych nauczycieli i nie tylko nauczycieli. Za umacnianie autorytaryzmu głównie religie krytykuję. Zgodziłem się nawet w tej sprawie z T. Bartosiem na antenie TOK FM, co nie bardzo się spodobało prowadzącemu, bo przecież miałem się nie zgadzać. „Strzeżcie się Biblii” to felieton, (stąd też trochę figlarny tytuł), jednak w gruncie rzeczy sprawa jest poważna, bo przecież te księgi nadal chcą być autorytetem moralnym.

    Trochę problematyczna jest sugestia, że ludzie wychowani w innych kulturach mają inne punkty widzenia (w domyśle na wartości???). Moje doświadczenia są inne. Spotykam ludzi ze wszystkich niemal kręgów kulturowych i okazuje się, że Polacy, Hindusi, Argentyńczycy, Japończycy, mieszkańcy Mauritiusa, Indonezji, Chin, Rosji, Izraela, Iranu i Nigerii mają bardzo podobne deklarowane systemy wartości, jeśli tylko nie są religijni.

    To osoby pochodzące z krajów islamskich np. są głównymi przeciwnikami istnienia sądów szariackich w Anglii. Dużo musiałbym pisać. Zostawmy to już na przyszły rok. Wszystkiego najlepszego!

    OdpowiedzUsuń
  13. @Autor
    "bogactwo jako miarę i warunek sensownego, etycznego i szczęśliwego życia"
    Dziwi mnie krytyka materializmu w kontekście afirmacji ateizmu. Prędzej spodziewałbym się jej na stronie franciszkanów.

    OdpowiedzUsuń
  14. To nie jest krytyka materializmu, ale wojującego materializmu - w którym bogacenie się jest ważniejsze niż wszystko inne. Nie ma w tym nic zaskakującego. Ateizm humanistyczny sytuuje się blisko liberalnej lewicy i jej wartości: wolności, rozumności, praw człowieka etc. Jest to również próba popularyzacji życia świadomego, refleksyjnego, filozofującego w miarę możliwości, a już z całą pewnością nie sprowadzającego się do walki o sukces finansowy.

    OdpowiedzUsuń
  15. „Ateizm humanistyczny”
    A co konkretnie wyróżnia ten światopogląd(?) od innych?

    „wolności, rozumności i wszystkiego najlepszego”
    Hmm. Rzadko który światopogląd przyzna się, że popiera tępotę, kołtuństwo i krzywy zgryz. Dyskusja zaczyna się dopiero wtedy jak zaczniemy dociekać co się pod tą wolnością itp kryje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pyta Pan co konkretnie odróżnia ateizm humanistyczny od innych światopoglądów? Musiałbym napisać grubą książkę, tym bardziej, ze w dziedzinie różnic światopoglądowych niewiele jest rzeczy konkretnych. Proszę skonkretyzować pytanie, a wtedy spróbuję!

      Usuń
  16. „skonkretyzować pytanie”
    Przypomina mi to pewne opowiadanie sf. Tajemnicza obca cywilizacja zbudowała, ku pożytkowi innych, gdzieś w kosmosie maszynę, która znała odpowiedzi na wszystkie pytania. Zlatywali się zewsząd przedstawiciele różnych cywilizacji chcąc poznać odpowiedzi na fundamentalne dla nich kwestie. Niestety, co zadali pytanie to się okazywało, że pytanie jest źle zadane. Wniosek był taki, że żeby zadać poprawnie pytanie to trzeba już znać odpowiedź (przynajmniej częściowo). Nie było happy endu.

    Spróbuję tak: czy jeśli ktoś jest ateistą i humanistą to jest tym samym zwolennikiem ateizmu humanistycznego?

    OdpowiedzUsuń