Platformy Obywatelskiej i Tuska nie popieram – wprost przeciwnie! Jednak do protestów wobec ACTA się nie przyłączam, a mam po temu co najmniej dwa ważne powody:
Nie protestuję, bo wydane przez nas książki zostały totalnie spiratowane i w
związku z tym nie wiadomo, czy będziemy jeszcze jakieś książki pisać, tłumaczyć i wydawać. Jeszcze 2 lata temu otrzymywaliśmy
kilkadziesiąt emaili miesięcznie z zamówieniami – w 2011 dostaliśmy kilka przez
cały rok. Po co kupować, nawet tanio, gdy w sieci są tysiące linków do
skopiowanych PDF-ów. Niektórzy je nawet sprzedają. W efekcie sami rozsyłamy
większość plików bezpłatnie, ale to jest droga donikąd – więcej książek albo nie będzie,
albo będzie ich mniej, gorzej napisanych i gorzej przetłumaczonych. Nie sposób pracować, i to dobrze pracować, z pustym żołądkiem i bez dachu nad głową.
Praca
nad książka trwa co najmniej kilka miesięcy. W przypadku tłumaczeń polski
wydawca płaci kilka tysięcy złotych za samo prawo do wydania książki na polskim
rynku. Skąd mamy brać sodki na honoraria dla autorów i opłaty dla właścicieli
praw? Redaktor Łasiczka z TOK FM tłumaczył mi, że czasu nie da się cofnąć i
należy sprzedawać tanie ebooki, co obniży koszty produkcji. Czy to znaczy, że
mniej więcej połowa Polaków, którzy nadal czytają książki drukowane, ma być ich
pozbawiona? A poza tym Panie Redaktorze, kto zagwarantuje, że po sprzedaniu
kilku ebooków, choćby po złotówce, w sieci nie pojawią się setki kopii
całkowicie bezpłatnych.
Autorów,
tłumaczy i redaktorów jest wielokrotnie mniej niż piratów, więc demonstracji w
obronie praw autorskich nie będziemy organizować, bo byłaby śmieszna. Jednak
trudno od nas oczekiwać poparcia dla tych, którzy żądają nieograniczonego prawa
do piractwa. Żeby jeszcze z nimi można było rozmawiać! Osobiście gotów byłbym znacznie
ograniczyć ochronę praw autorskich. Obecne 70 lat od śmierci autora to gruba
przesada. Zadowoliłbym się może pięcioma latami od dnia wydania utworu. Jednak
jakiś okres ochrony jest niezbędny, jeśli książki mają w ogóle powstawać, nawet
jako ebooki.
Nie
wierzę podskakującej młodzieży, gdy powołuje się na wolność słowa i podobne
wartości. ACTA wolności słowa nie
zagraża – wiem, bo w odróżnieniu od
większości protestujących tekst umowy przeczytałem. Jej przepisy sformułowane są bardzo ogólnie dlatego, żeby rządy państw-sygnatariuszy mogły zdecydować, w jaki sposób chcą prawa autorskie
chronić. Nie twierdzę, że ta umowa jest całkowicie wolna od przepisów
wątpliwych – jednak zagrożenia są niewielkie, a nadzieja na to, że prawa
autorów i wydawców będą w Polsce wreszcie chronione – trochę większa.
Podobał
mi się tylko jeden protest przeciwko ACTA: demonstracja w Pradze czeskiej
zorganizowana przez Partię Piratów. Oni przynajmniej uczciwie stawiają sprawę. Z czeskimi piratami się nie zgadzam, ale mam wrażenie, że z nimi przynajmniej można rozmawiać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz